Weeride Kangaroo - test

Testy sprzętów » Weeride Kangaroo - test

Fotelik rowerowy Weeride Kangaroo

Założenie, że najlepszą ochronę dla dziecka są rozłożone ramiona rodzica pozwoliły projektantom firmy Weeride stworzyć lekki, centralnie umocowany fotelik Weeride Kangaroo, w którym małe dziecko (od roku do czterech lat) niczym małe kangurzątko, widząc wszystko dookoła i czując bliskość matki/ojca, nie musi niczego się obawiać podczas rowerowej wycieczki. Może też sobie przysnąć, jak kangur w torbie lęgowej.
Pierwsze wrażenia po rozpakowaniu kartonu przyniesionego przed kuriera mogą nie być zadowalające. Od razu pojawiają się pytania. Jak w takim foteliku zmieści się nasza trzylatka? Przecież w porównaniu z tylnym fotelikiem, którego dotychczas używaliśmy, Weeride wygląda jak miniaturka. Czy nasza dziewczynka zmieści się w biodrach? Żeby więc nie żyć dłużej w niepewności przymierzamy dziecko „na sucho”.

Fotelik rowerowy Weeride Kangaroo

Nasza najmłodsza jest niezbyt wysoka jak na swój wiek, ma tylko 92 cm wzrostu i 12 kg wagi. I jeszcze jeden sezon powinna pojeździć, bo dopiero zbliża się powoli do granicy wyznaczonej przez producenta. Oparcie siedzenia sięga jej trochę ponad połowę pleców (nie jest to pewnie tak istotne, jak w tylnym foteliku, bo podstawową ochronę stanowią przecież ramiona rodzica), a pomimo ustawienia podnóżka na najniższy poziom, ma nieznacznie przykurczone nogi. Ciekawa jest też waga poszczególnych elementów. Pewnie około dwóch trzecich wagi całkowitej fotelika stanowi metalowy stelaż. Tyle można wniosków wysnuć zanim wsiądzie się z dzieckiem na rower.

Żeby doświadczyć jak Weeride Kangaroo sprawuje się w terenie wystarczą klucze: imbusowy i zwykły oraz kilka/kilkanaście minut przeznaczonych na pierwszy montaż (kolejne znacznie szybsze, bo mamy już odpowiednio ustawione siodełko i kierownicę). Po przykręceniu metalowego stelaża pod kierownicę i sztycę podsiodłową, regulacji długości tego elementu, wystarczy dokręcić do niego siedzenie. Robi się to jedną nakrętką, którą można przykręcić palcami. Trzeba tylko dobrze wycelować, by spiąć razem fotelik, stelaż i podpórkę do oparcia głowy dla dziecka.

Fotelik rowerowy Weeride Kangaroo

Teraz już można ruszyć w drogę. Z początku obawiałem się, że wygoda dziecka będzie znacznie większa niż moja, bo będę musiał nienaturalnie szeroko rozszerzać nogi. Okazało się, że fotelik jest na tyle niewielki, że to rozszerzenie nóg przeszkadza tylko nieznacznie, o ile oczywiście nie ma się planów rozwijać z dzieckiem dużych prędkości – do takiej jazdy fotelik Weeride Kangaroo może nie być trafionym produktem. Bardziej zmartwiło mnie to, że nie zmieściłem się między siodełkiem, a fotelikiem, więc by móc stać na dwóch nogach w czasie postoju, musiałem obniżyć siodełko, a i to nie rozwiązało w pełni problemu. Nadal wsiadanie na rower i jego zatrzymanie są dość kłopotliwe.

Nie ma jednak co o tym myśleć (jeśli nie planujemy brać udziału w jakimś wyścigu), a raczej należy się skupić na zaletach w stosunku do fotelika tylnego. Przede wszystkim dużym ułatwieniem dla rodzica jest znacznie lepiej umieszczony środek ciężkości. Dzięki usadzeniu dziecka między kierownicą a siodełkiem, rower jest idealnie zbalansowany, łatwiej utrzymać równowagę, a także łatwiej go prowadzić. Nie ma niebezpieczeństwa przeważenia pojazdu przez małego pasażera.

Jeśli chodzi o wygodę dziecka, to plecy rodzica nie zasłaniają mu widoku, nie musi krzyczeć, by przekazać coś rodzicowi, jak się zmęczy może położyć głowę na miękkiej podkładce i się zdrzemnąć. Gdy nie jest zmęczone, jest w stanie chwycić za kierownicę, udając że to ono prowadzi rower. Prawdę mówiąc nasza córka zareagowała wręcz entuzjastycznie na pierwsze jazdy, pragnęła by były jak najczęstsze i jak najdłuższe. Nowa perspektywa bardzo przypadła jej do gustu.

Fotelik rowerowy Weeride Kangaroo

Czego mi brakuje w tym foteliku? Szkoda, że nie ma zapięcia na nogi, które uniemożliwiałoby dziecku wyjęcie ich z uchwytów podczas jazdy. Można też żałować, że nie ma żadnej amortyzacji, ani szyby, która chroniła by dziecko przed pędem powietrza, bardziej doskwierającym niż w tylnych fotelikach. Nie widzi się również swojego przedniego koła, więc nie wiadomo dokładnie, na co się wjeżdża (ta wada jest zapewne uzależniona od wzrostu rodzica i dziecka). Są to ograniczenia związane z taką, a nie inną konstrukcją fotelika.

Fotelik rowerowy Weeride Kangaroo

Podsumowując Weeride Kangaroo to fotelik raczej na krótkie rowerowe przejażdżki - dla tych, którzy cenią CZAS spędzony z dzieckiem i chcą pokazywać mu na bieżąco świat z siodełka roweru. Idealny na spokojny, niedzielny wypad do parku, który spędzimy aktywnie, jednak swobodnie będziemy mogli rozmawiać z dzieckiem podczas jazdy. Natomiast rodzice, dla których liczą się CZASY mogą po zakupie czuć się zawiedzeni.

 

Komentarze

Komentarz
  • Dodaj link do:
  • facebook.com
Facebook